Niekończąca się opowieść...
Mimo dotkliwych kar, jakie grożą za takie praktyki niektórzy czują się wciąż bezkarni. Zdarza się, że w śmieciach można znaleźć imienne faktury, czy inne dokumenty potwierdzające tożsamość śmiecącego. Tak właśnie było tym razem.
9 marca, w trakcie wspólnie prowadzonej kontroli z pracownikiem GOAP-u dotyczącej wyposażenia nieruchomości w pojemniki na odpady przy ul. Góreckiej, strażnik Piotr Draniczarek natknął się na tworzące się dzikie wysypisko śmieci.
- Teren przy ulicy Obrzeże dosłownie tonął w śmieciach - począwszy od drobnych papierków, worków foliowych, starą odzież, a na częściach samochodowych kończąc - relacjonuje strażnik. Między odpadami znalazłem opakowania po częściach samochodowych z danymi adresowymi oraz nazwiskiem.
Strażnik szybko ustalił osobę odpowiedzialną za powstałe wysypisko, którą ukarał mandatem karnym oraz zobowiązał do uprzątnięcia terenu w ciągu 7 dni. Jak się okazało teren został uprzątnięty wcześniej, gdyż już dziś nie ma śladu po śmieciowisku.